Mark Jenkinsa i Brada Downey'a, Amerykanów, którzy będą bohaterami aktualnego i kolejnego wpisu, łączy ironiczne, błyskotliwe poczucie humoru. Ich praktyki twórcze określiłabym jako urbanistyczno-absurdalne działania, aktywujące przemyślenia i wymagające ustosunkowania się. Mimo dość młodego wieku (Mark Jenkins ma 40 lat, Brad Downey 30) popelnili ogromną ilość realizacji i są już niemal legendami instalacji ulicznej. Na pewno powinni też znaleźć się w gronie artystów niebanalnych, jakich chcę tutaj opisywać. Zatem, z uwagi na szerokie spektrum działań obu panów, zajmę się dzisiaj sylwetką pierwszego z nich.
Mark Jenkins jest "spontanicznym samoukiem", który swoją działalność rozpoczął w 2003 r. przy użyciu przezroczystej taśmy pakowej i przy tym medium pozostał. Najbardziej znany jest z wykonywania naturalnej wielkości ludzkich kukieł, które podrzuca w rozmaite zakamarki miasta - początkowo funkcjonowały w postaci nagich przestrzennych form z taśmy, później już ubranych i wyglądających bardzo realistycznie. Wykonał kilka większych projektów:
- Type Men (2003-) - to początkowe, uproszczone kukły ludzkie i zwierzęce z taśmy. Jenkins rozszerzył ten pomysł do regularnych warsztatów modelowania, które opisuje na stronie TapeSculpture.
- Embed Series (2006-) to pelnowymiarowe rzeźby z taśmy, ubrane i osadzone w rozmaitych obiektach ulicznych - ścianach, śmietnikach, itp. Artysta nagrywa reakcje ludzi, można je obejrzeć na jego youtubowym kanale.
"Making of"
Więcej zdjęć na Flickr.
Artysta współpracuje też z wieloma galeriami, w których wystawia rzeźby o podobnie absurdalnym wydźwięku:
Na koniec wypowiedź samego Jenkinsa podsumowująca sztukę ulicy:
And it's good for people to remember public space is a battleground, with the government, advertisers and artists all mixing and mashing, and even now the strange cross-pollination taking place as street artists sometimes become brands, and brands camouflaging as street art creating complex hybrids or impersonators. I think it's understanding the strangeness of the playing field where you'll realize that painting street artists, writers, as the bad guys is a shallow view.